Aż nie chce mi się
pisać!
12 października o 11:28 zrobiłam ostatnie zdjęcie moim Sony….
Padało
wiec później tego dnia aparatu nie używałam.
Następnego dnia chciałam uwiecznić
widok za oknem, nacisnęłam przycisk uruchamiający aparat – a tu nic!!! Nie
pomogły wymiany pamięci, baterii itp. Nawet go rozkręciłam, ale mimo usunięcia
wszystkich widocznych śrubek nie dał się otworzyć. Przydały się przynajmniej
drobniutkie śrubokręciki, które wyciągnęłam kiedyś z Koronie z koszyka
„wszystko po 5 zł J). Coś trzyma dwie części obudowy. Na siłę nie
chcemy, może da się kiedyś naprawić. Na razie podróż do Polski to odległa
przyszłość, a tutaj pewnie najbliższy serwis jest w Oslo.
Wyciągnęłam z
zakamarków bagażu starego HP PhotoSmart. Aparat z historią. Słuzył nam wiernie
przez całą karierę pływacką Kaśki i we wszystkich wyjazdach w okresie
2001-2008. No cóż. Trzykrotny zoom optyczny, dwukrotny cyfrowy. Przy 15-
krotnym zoomie Soniaka to brzmi śmiesznie, ale się staruszek przyda. Niestety,
efekty są takie sobie. Mogę zapomnieć o szybkich zdjęciach przelatujących
ptaków. Jedno zdjęcie zapamiętuje kilka sekund. O pojemności pamięci nie
wspomnę. Kowa, ze względu na ciągle wiejące wiatry, jest używana tylko do
fotografowania widoków przez okno – na balkonie trzęsie nią niemiłosiernie.
Ubyła mi największa przyjemność pobytu tutaj…
Pogoda jakby chciała mi to wynagrodzić – deszcz przeplatany mżawką od początku pobytu na Risvaer. Mamy jeden dzień pogodny na 3-4 deszczowe i wietrzne.
Nie ma też szans na zorze – przynajmniej je sobie pooglądam bezstresowo. Do tej pory głównie starałam się zrobić dobre zdjęcia.
Po kilku dniach deszczu spłukało nam śnieg z okolicznych
szczytów i w którymś z nielicznych słonecznych momentów góry wyglądały
jesiennie, ale już znowu są pobielone.
to już zdjęcia robione "staruszkiem "HP
Mieliśmy też prawdziwy festiwal tęczy. Przez kilka dni
tęcza pojawiała się na tle wzgórz w okolicy Arsteinen i Pundsletty – jeśli nie
pełny łuk, to przynajmniej intensywnie wybarwiony fragment. Taki widok zawsze
poprawia nastrój.
czyż nie piękna pogoda? |
jeszcze "soniaczkiem" |
A to już zdjęcia robione sprzętem aktualnie
używanym. Muszę przyznać, ze kolory odwzorowuje wiernie :)
tak było 21 października |
Szykowałam się jeszcze na jesienne zbiory owoców bażyny, które podobno
najlepiej zbierać po pierwszych przymrozkach, ale po tych potopach mamy dookoła
skały pokryte bagienkiem. Wszystkie (nieliczne zresztą) owoce albo spadły, albo
są rozmoknięte. A taka byłam ciekawa efektów spożycia!
Różne źródła piszą niezwykle ciekawie o bażynie. Od smacznej po trującą - ciekawe jak jest naprawdę :). Tutaj można, w wybranych sklepikach, kupić (za duże pieniądze) maleńkie buteleczki z syropem z bażyny - widocznie Norwegowie są odważniejsi, a może efekty użycia są interesujące???
Nasze zwierzątka (pardwy i norka) wyglądają żałośnie. O
ile norka jakoś sobie radzi, bo przecież umie i lubi pływać i mokre futro to
nic dla niej niezwykłego, o tyle biedne kuraki siedzą smętne i napuszone w
możliwie zacisznych zakamarkach i otrząsają się z obrzydzeniem. Rzeczywistość
znacznie odbiega od wspaniałych prognoz yr.no. Nawet w tej chwili – według
prognozy wieje nam z południa 6-8m/s, a za oknem owszem, 8m/s, ale z NE!!!
Można by się uśmiać, gdyby to nie było takie żałosne. Kolejne niże robią sobie
wycieczki wzdłuż wybrzeża Norwegii, a my nic na to nie możemy poradzić!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz