to moje ulubione miejsce w Norwegii

czwartek, 22 września 2011

Druga norweska jesień


 W ubiegłym roku o tej porze byliśmy daleko na północy – 19-go września mijaliśmy Nordkap z zachodu na wschód, 20-go ze wschodu na zachód, a 22-go urządzaliśmy sobie grilla w Bustadhamn.

Przylądki: Knivskjelodden i Nordkapp

           Tyczka zimowa w Skarsvag     


  
            Smakołyki z improwizowanego grilla w Bustadhamn    
                                                                   
    
    Było zdecydowanie zimniej niż dzisiaj, a w okolicach Nordkapp ustawiano już tyczki drogowe – na wypadek opadów śniegu. Teraz, 3 stopnie szerokości geograficznej bardziej na południe – zbieramy grzyby i jagody, a nawet miejscami resztki malin! Jest tu sporo bażyny – obsypanej jagodami, o których różne źródła mówią całkowicie sprzeczne rzeczy. Według jednych są trujące, a według innych wręcz znakomite. Ale i tak podobno najlepiej je zbierać po przymrozku więc na razie czekamy. Tubylcy robią z nich syrop, który jest rarytasem i kosztuje krocie.
Zieleń zmieniła  barwę na pomarańczowo-czerwono-rudą w ciągu ostatnich kilku dni, ale na razie jest dość ciepło, o ile nie wieje za mocno. Słonko potrafi zagrzać nawet do 12-15 stopni!!!


Stoimy w Rambergu – na wyspie Flakstadoya, od strony otwartego oceanu. Mała przerwa w podróży, spowodowana silnym wiatrem z (niemal jak zwykle) niekorzystnego kierunku, pozwoliła nam odkryć niezwykle miły i gościnny camping z wymarzonym od kilku dni prysznicem! 



Jeśli do tego dodać fantastyczne układy chmur na niebie, rewelacyjne widoki oraz przepyszne grzyby do obiadu – niemal idylla! 




            
Grzyby znaleźliśmy podczas spaceru w okolicach Hamnoya. Ogromne koźlarze czerwone i trochę mniejsze inne – nazbieraliśmy dwie torby, bo żal było zostawiać.
   
                              



  To tylko część zbiorów








a to zapasy na zimę







W efekcie jemy grzybki trzeci dzień, a w puszce po ciastkach spoczywa niezły zapasik suszonych – będą na święta!

Nie ma tutaj, niestety, reniferów, a chętnie zobaczyłabym spęd jesienny. Te kilkutysięczne stada, udające się na zimowiska, muszą przedstawiać wspaniały widok. Nam pozostają głównie mewy i wrony, a od czasu do czasu orły, przeważnie z młodymi. Pięknie wygląda taka szybująca rodzinka.
Inne ptaki odleciały już chyba na południe. Ciekawe, czy na Risvaer spotkamy stado czapli siwych, które zimowały z nami w ubiegłym roku.

sobota, 17 września 2011

jak to jest z 50+

Swoją 50-tkę zaliczyłam przed pięcioma laty. Pamiętam jak będąc w wieku lat kilku uwazałam każdego po 40-tce za starego. Jakoś mi się zmienił punkt widzenia??? Piękny wiek, zeby spełniać marzenia. Dzieci dorosły, stabilizacja zawodowa i finansowa nie najgorsza, należy korzystać z nienajgorszego zdrowia i wyobraźni! Są tacy, którzy czują się dobrze w Ciechocinku i tacy, którzy muszą nad ciepłe morze. A ja? Ciepłe morze tez mi się podoba, ale trafiłam w życiu na faceta, który nie uznaje temperatur powyzej 20 stopni. Ponieważ facet nienajgorszy i już się do niego przyzwyczaiłam przez tych 30 z hakiem wspólnych lat - polubiłam i lekki chłodek. No a jeśli do tego dodam, ze w dzieciństwie zaczytywałam się w Centkiewiczach i podziwiałam zdobywców biegunów, to już nikogo nie zdziwi mój entuzjazm na hasło - a może by tak Norwegia, ale nie tylko latem?
No i tak się zaczęło. Jesteśmy tutaj już od czerwca 2010, z przerwami na ciepłe miesiące wakacyjne, kiedy to po tutejszych wodach pływają nasi przyjaciele i współwłaściciele FRI. Ostatnią zimę spędziliśmy na Risvaer - maleńkiej wysepce na pograniczu Lofotów i Vesteralen. Najbliższą zimę spędzimy tam również!

na dobry początek

Wiele osób namawiało mnie do prowadzenia bloga, a ja się opierałam. Właściwie nie wiem, dlaczego?  Ostatecznie piszę sporo e-maili i robię notatki z najdłuższych wakacji mojego życia... Tak więc próbuję. Nie wiem, jak mi się uda z systematycznością, ale będę się starała :).